Niedzielne śniadanie z politykami w Radiu Zet i Polsat News to istny cyrk. Mówią jednocześnie, a mówienie przeradza się w zwykłą szczekaninę. Tymczasem prowadząca audycje jakaś pożal się Boże dziennikarka nie ma charyzmy, o antypatycznej twarzy nie panuje nad porządkiem. Ludzie się gryzą a ona patrzy. Nie wyróżnia się ani intelektem, ani głosem. Gdzie jej tam do Moniki Olejnik czy Beaty Michniewicz ze śniadania polityków w Trójce.
Organizator tego cyrku wpadł na pomysł, żeby spotkanie prowadziły dwie osoby. To już jest kretynizm. Okazuje się, że nawet we dwoje nie potrafią wprowadzić zwykłego porządku, mówienia pojedynczo. Ten żałosny facet, który najbardziej mówił jednocześnie z innymi kiedy zabrał głos wtedy upominał – proszę nie przeszkadzać. Ale sam przeszkadzał.
Pani prowadząca z uśmiechem zakończyła audycję. Mnie jako słuchaczowi i telewidzowi chce się płakać na widok debatujących polityków w Polsce.