Tragedia w Berlinie. Zachodniopomorski Wydział Prokuratury Krajowej w Szczecinie, dementuje informacje "Bilda". Polski kierowca nie mógł zginąć kilka godzin przed zamachem. (http://www.tvn24.pl)
Oglądałem relacje reporterów telewizji na żywo. Pamiętam jak młody Niemiec mówił dziennikarzowi, że z miejsca w którym stał widział dokładnie całe zdarzenie. „Ciężarówka wjechała w ludzi, zatrzymała się, z kabiny wyskoczył człowiek i uciekł. Zaraz potem słychać było strzały”.
Skoro kierowca nie mógł zginąć kilka godzin przed zamachem, to być może w szoferkę ciężarówki strzelała policja? Czy człowiek postrzelony w głowę, wykrwawiony, po kilku godzinach, miał jeszcze siłę stoczyć walkę z zamachowcem? Ale zraniony nożem mógł podjąć walkę. Ciężarówka zatrzymana została przez automatyczny system hamulcowy. Tunezyjczyk Anis Arnri uciekł przez nikogo nie goniony i tragedia dopełniła się do końca. Polak w trakcie ataku cały czas znajdował się w kabinie, jednak śledczy nie ujawnili jak dotąd, kiedy dokładnie został on śmiertelnie postrzelony w głowę przez napastnika.
Zamach miał miejsce w Berlinie 19 grudnia 2016 wieczorem, na jarmarku bożonarodzeniowym. Zginęło 12 osób, około 50 zostało rannych, w tym wielu ciężko.
Tunezyjczyk Anis Amri został zastrzelony przez policję 23 grudnia 2016 w Mediolanie. Nie chciał poddać się rutynowej kontroli i zaczął strzelać. Źródło: Sueddeutsche Zeitung, Reuters, PAP, (http://www.tvn24.pl)
Jeszcze jedna ciekawostka.
„Jak podawaliśmy, szef resortu sprawiedliwości Hamburga i polityk Zielonych Till Steffen utrudniał pościg policji za Anisem Amri. W obawie przed „hejtem”, przez ponad 12 godzin blokował publikację w Internecie listu gończego za domniemanym zamachowcem z Berlina”.
Rmf24.pl / Kresy.pl
http://www.kresy.pl
Wcześniej czy później dowiemy się prawdy.
